Zacznijmy od początku. Owszem, CHCĘ być wydana – a
najlepiej wydawana, cały czas, bez poprzestawania na jednym. Marzę o tym od
kiedy postawiłam ostatnią kropkę w sześciostronicowej „powieści”, którą
napisałam w wieku siedmiu lat. Chcę pisać i chcę dzielić się tym ze światem.
Nie widzę nic zdrożnego w tym, że komuś może zależeć na byciu wydanym ani tym
bardziej, w jaki sposób miałoby to być złe czy urągające.
TO MOŻESZ WRZUCAĆ DO NETA NA WATTPADA CZY COŚ
Mogę. Ale nie chcę. Chcę wydawać książki w tradycyjnych wydawnictwach. Nie mówię, że w związku z tym nigdy niczego nie udostępnię w internecie – tutaj będziecie mogli znaleźć krótkie opowiadania, które się nie załapią na żadne nabory ani konkursy albo z innych powodów nie ma sensu ich posyłać gdziekolwiek. W tej chwili udostępniłam tylko dwa opowiadania ze świata „Boga Maszyny” (chociaż, jak się okazuje, nawet i te mają szansę się załapać na bardziej oficjalne publikacje, jak opowiadanie „Ości”, które czeka na premierę w antologii „Gastronomicon”). Nie zmienia to faktu, że chcę, by moje powieści i opka były WYDAWANE – i to nie przeze mnie ani jakiegoś vanita.
W TAKIM RAZIE ZALEŻY CI TYLKO NA KASIE
Gdyby zależało mi na kasie, poszłabym w striptiz. Serio.
Ludzie, którzy tak mówią, kompletnie nie zdają sobie sprawy, ile zarabia pisarz
– i to nie taki pokroju Rowling, Kinga czy innych, pomniejszych autorów, którzy
produkują książki taśmowo – a nawet oni nie śpią na mamonie jak wujek Sknerus.
Niewielu pisarzy osiąga sukces, który w ogóle pozwalałby im na utrzymanie się
wyłącznie z pisania. Widziałam Patreona pewnej znanej amerykańskiej autorki,
zdobywczyni nagród takich jak Hugo, która pisała, że bez tej platformy nie
byłaby w stanie się utrzymać i musiałaby wrócić na etat. Absolutnie nie liczę
na to, że kiedykolwiek osiągnę ten poziom, z Patreonem czy bez (bo i jaki
frajer chciałby mi płacić, lol). Tak więc nie – nie zależy mi na pieniądzach. Zależy
mi, żeby moje wypociny miały szansę dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. I
nadal – nie widzę w tym nic urągającego.
SKORO TAK TO TO NIE JEST PRAWDZIWA PASJA
Mogę odpowiedzieć dokładnie tym samym argumentem: skoro
nie chcesz być wydany, to to nie jest prawdziwa pasja i nie masz ambicji. Ale
tego nie powiem, bo to nieprawda tak samo jak powyższe. Każdy ma swój cel – dla
jednego jest to pisanie do szuflady i wąskiego grona znajomych, dla drugiego
szczytem marzeń są gwiazdki (czy cokolwiek się tam przyznaje) na Wattpadzie, a
trzeci chce swoją twórczość wydać. I WSZYSTKIE te opcje są OKEJ. Żadna nie jest
gorsza.
Wszystkie te argumenty słyszałam za każdym chędożonym
razem, kiedy mówiłam o tym, że boję się, że nigdy mi się nie uda. To, że w
pewnym momencie zaczyna się mieć wątpliwości, lęki i traci się nadzieję nie
znaczy, że rozwiązaniem jest – nazwijmy rzecz po imieniu – PODDANIE SIĘ. Jeśli
sportowiec marzy o udziale w zawodach, najgorszą rzeczą, jaką można mu powiedzieć,
to „a może wystarczy ci robienie tego na podwórku”. Oczywiście, że NIE KAŻDEMU
SIĘ UDA, ale serio – ZDAJEMY SOBIE Z TEGO SPRAWĘ. Deprecjonowanie naszych
problemów, naszych pasji i sprowadzanie tego do „zadowól się czymś gorszym” to
jak cios w twarz. Dlatego drodzy towarzysze pisarskiej niedoli: jeśli
ktokolwiek spróbuje wam coś takiego powiedzieć, nie słuchajcie go. Nie
poddawajcie się. Może i się nie uda – ale nikt wam nie będzie mógł zarzucić, że
nie próbowaliście.
Kurczę, Zawsze ktoś wie lepiej!By ich zaraza mędrków jednych! Jeśli uważasz,ze to jest pasja - to jest.
OdpowiedzUsuńChomik