Dlaczego nie biorę udziału w NaNoWriMo? - Maszyna do opowiadania - Joanna W. Gajzler

niedziela, 1 listopada 2020

Dlaczego nie biorę udziału w NaNoWriMo?

 


National Novel Writing Month to wydarzenie odbywające się w listopadzie polegające na pisarskim wyzwaniu: napisz powieść w miesiąc. Tekst musi mieć minimum 50 000 słów, co przekłada się na około 340 000 znaków ze spacjami, czyli około 8,5 arkuszy wydawniczych. Brzmi jak bardzo dużo, czyż nie? W praktyce by zdążyć do końca miesiąca trzeba pisać 1666 słów dziennie, czyli około 10 000 znaków ze spacjami – w zależności od formatowania to około pięć stron A4 w Wordzie. To już brzmi bardziej wykonalnie i nie tak przerażająco. NaNoWriMo co roku kończy wielu pisarzy, a niektóre z tych powieści mają tyle szczęścia, że doczekują się papierowego wydania; przykładami są choćby „Woda dla słoni” Sary Gruen (która doczekała się adaptacji filmowej – cóż za sukces!) czy „Fangirl” Rainbow Rowell. Brzmi to jak dobry trening motywacji i swoich pisarskich umiejętności.

 

A jednak – nie cierpię go i nie zamierzam nigdy więcej brać w nim udziału. Dlaczego?

 

1.     NaNoWriMo uczy złych nawyków

Kiedy pierwszy raz przystąpiłam do tego wydarzenia, powieścią, którą chciałam napisać, był „Soulbreaker”. Początkowo szło mi całkiem nieźle i potrafiłam sobie wyobrazić, że naprawdę za trzydzieści dni będę mieć na dysku skończoną powieść. Zauważyłam jednak, że 90% z tego, co napisałam, to było zwykłe lanie wody, niepotrzebne i nudne, coś, co każdy redaktor kazałby natychmiast wyciąć. Były to rzeczy, które napisałam tylko po to, by wbić dzienne minimum. Jasne, nic nie stoi na przeszkodzie, by potem faktycznie to wyciąć, ale… po co w takim razie marnować czas i energię na pisanie tego? W efekcie siedemnaście stron, które wtedy powstały, nie istnieją w obecnej wersji „Soulbreakera” – bo są źle napisane i zbędne. Dobrze stawiać sobie cele, by napisać tych n stron dziennie, ale nie może to oznaczać walenia w klawiaturę, byle coś się pojawiało na ekranie.

 

2.     Presja czasu jest stresująca

Gry komputerowe mogą rzucać mi wszelkie kłody pod nogi, ale kiedy widzę limit czasu na wykonanie zadania, natychmiast jestem sfrustrowana. Wbrew temu, co mogą sądzić prezesi wielkich korpo, stres nie jest dobrym motywatorem. Są ludzie, którzy dobrze działają pod presją czasu, inni – niestety wręcz przeciwnie. Być może jest to dobry trening do życia w pisarsko-wydawniczych kręgach, gdzie deadline’y piętrzą się po sufit, ale, no właśnie – nie dla wszystkich. Wcale nie musi to oznaczać, że ci, co wolą pracować wolniej i spokojniej są gorsi albo piszą gorzej. My po prostu nie lubimy presji, okej?!

 

3.     Miesiąc to bardzo mało

Pół bidy, jeśli swoją powieść masz dobrze przemyślaną na grubo przed pierwszym listopada. Jeśli jednak to tylko ogólny pomysł albo nawet plan, który w trakcie pisania ulegnie zmianie – tu zaczynają się problemy. „Boga Maszynę” pisałam półtora roku – i OGROMNA część tego czasu była poświęcona na… przemyślenia. Leżąc w łóżku, słuchając muzyki, jadąc pociągiem – ciągle zastanawiałam się, jak sprawić, by ta powieść była DOBRA, w jakim kierunku pchnąć fabułę, by miała sens, w jaki sposób bohater może osiągać swoje cele… Koncept zmienił się wiele razy w trakcie pisania. Mój pierwotny zamysł nie ma NIC wspólnego z efektem końcowym – i bardzo dobrze, bo ten pierwszy plan był tak zły, że nikt by go nie chciał wyd… ekhem, ten, no… właśnie. Na niektóre rzeczy po prostu trzeba poświęcić trochę więcej czasu. I tak jak pisałam w punkcie pierwszym: z jednej strony, przecież zawsze można wszystko poprawić po zakończeniu NaNoWriMo. Ja jednak już się przekonałam, co to znaczy pisać całą powieść od nowa – a do tego to się sprowadza – i to nie jest super sprawa.

 

4.     Powody bardziej osobiste

Są też powody bardziej prywatne, które sprawiają, że nie chcę brać udziału w NaNoWriMo. Jednym z nich jest ogrom projektów, którymi się zajmuję i które mają swoje bezlitosne deadline’y. Opowiadania na nabory, powieści, które chcę skończyć, nim minie moda, w którą próbuję się wstrzelić, solidne poprawki… To są rzeczy, na których powinnam się skupić najbardziej, zamiast tracić czas i nerwy na projekt, który nie daje gwarancji sukcesu – jak każdy inny tak naprawdę, ale tak czy siak naprawdę mam co robić. Tym bardziej, że poza pisaniem istnieje jeszcze praca, która pochłania znaczną część każdego dnia, inne obowiązki w domu… Życie i rzeczywistość są bezlitosne.

 

Nie chcę tym tekstem nikogo namawiać, by zrezygnował z udziału ani wmawiać wszystkim, że NaNoWriMo to zuooo – bo nim nie jest, to fajny, ciekawy event na światową skalę. Jeśli masz ochotę – weź udział i baw się dobrze. Jeśli nie masz ochoty – to nie martw się, nie musisz nikomu niczego udowadniać. Pisarstwo to świetna zabawa, ale i ciężka praca – to, jak chcesz ją wykonywać, zależy tylko od ciebie.

Brak komentarzy: